piątek, 24 stycznia 2014

Leonardziowy kącik czytelniczy

a właściwie to jego mamy:) Wystrój pokoju Leonardzia był w większości kwestią przypadku...remontowany rok wcześniej miał służyć za biuro, białe, rozświetlone z kolorowymi akcentami. W Leroy Merlin trafiliśmy na tapetę, która skradła moje serce i duszę i na którą nie mogę się napatrzeć. To dlatego, że jest połączeniem moich ulubionych kolorów w mojej ulubionej kombinacji. Ach turkusy i zielenie!:D Kiedy okazało się, że pokój będzie wkrótce należał do Małego Chłopca, od razu wiedziałam, że, oprócz tak oczywistych mebli  jak łóżeczko i centrum serwisowe, niezbędny będzie punkt promowania czytelnictwa w Polsce. Pech chciał, że Leo jest na razie za mały, żeby samemu oddawać się lekturze, więc w jego lokalu powstała siedziba czytającej mami. Mami się wścieka, że nie ma czasu na swoje lektury, tylko na jakieś bajeczki o jeżykach:D Co tydzień obok mojego łóżka ląduje nowa-stara książka, którą chcę chociaż zacząć czytać, chociaż stronę, chociaż linijkę...Tu zrobię sobie przerwę, bo Mały Chłopiec udaje kojota:) Koniec przerwy w nadawaniu - Leo drzemie mi na brzuchu, więc bez wyrzutów sumienia mogę oddać się pasji pisarskiej rotfl. Czas na foty z miejsca akcji:







Kącik okazał się idealnym miejscem na T Time:) A jeśli chodzi o spełnianie marzeń, to weszłam ostatnio w posiadanie drogą kupna hmm kieliszków do jajek...które idealnie nadają się do podawania konfitury do herbaty:) Ile półek sklepowych przeskanowałam, ile internetów schodziłam tam i z powrotem, żeby wreszcie trafić na te idealne, wymarzone kubeczki. Słowo harcerza, nigdy bym nie pomyślała, że to kieliszki do jajek, gdyby nie napis na pudełeczku:D Miłośniczka czytania niestety czyta z zainteresowaniem wszystko, nawet skład WC pikera...Więc się dowiedziała, co to za kubeczki. Chwała TK Maxxowi, że potrafi mnie jeszcze zaskoczyć:)




Mysza - świąteczny Leonardziowy prezent, już ostrzy sobie zęby na przecierany sok malinowy MNIAM zdeponowany w kubeczku.




A w kąciku czytelniczym pozuje stolik Curtsy, sklecony w Pracowni Endiego. Niestety stolik nie może pozostać w pokoju Leonardzia, bo jest dębowy biedak i nie będzie pasował odcieniem do jesionowej komody, która właśnie powstaje w tejże samej pracowni. Się już szuflady szykują, jeszcze parę dni i kolejny kąt pokoju będzie urządzony na zicher:D Taki ślunski akcynt.



Tymczasem stolik dostępny jest na Decobazaarze. Jest zaskakująco piękny w realu:)


 

Dobrze by było, gdyby mały czytelnik pozwolił poczytać dziś sobie bajeczki:D Niestety ignorant czasem woli po prostu strzelić focha. Tymczasem udanego łikendu! Niech będzie obfity w sok malinowy i ciepełko:D

wtorek, 21 stycznia 2014

Kiedy dziecko śpi...


Nigdy, ale to przenigdy nie uwierzyłabym, że mając w domu dwumiesięczne dziecię, a w garażu męża, co się zajmuje produkcją mebla dla rzeczonego pierworodnego, będę w stanie jeszcze upiec chleb i go obfotografować. Życie jednak uwielbia zaskakiwać niedowiarków! Ile projektów można wykonać, gdy dziecko śpi, wiedzą tylko zapracowane mamy. Nic mnie bardziej nie motywuje do działania niż świadomość, że za chwilę Mały Chłopiec zażąda uwagi, miłości i 100% rodzicielki. Do tego może oczywiście zażyczyć sobie wymiany pieluchy, "szklanki" mleka, a za kilka lat 5 złotych polskich. A potem* znowu utnie sobie drzemkę, a jego mami spróbuje odhaczyć coś z listy zadań.

*Pełny brzuszek i suche majty nie gwarantują jeszcze, że dziecię ukłuje się wrzecionem i zaśnie na 100 lat. Nigdy nie wiadomo, czy to akurat nie pora na zabawę i zwiedzanie świata lub strzelenie focha, nawet jeśli jest już północ...

Ale ale. Wracając do tematów piekarnicznych. Na pieczenie chleba namówił mnie małżon, co to w garażu woli spędzać czas;) Zima jest idealna na takie zabiegi - dużo przebywam w domu i aż miło stanąć obok rozgrzanego do czerwoności pieca. Zakwas udał się przedni, chleb również. Uwielbiam jego zapach i konsystencję. Dziś w wersji żurawinowej:) 











Zawsze kusi mnie, żeby spróbować czegoś nowego, ale niezawodny przepis jak na razie wygrywa z ciekawością. Smacznego tygodnia:) I udanego Dnia Babci:)

czwartek, 16 stycznia 2014

Nowość na DecoBazaarze

W dniu dzisiejszym na www.decobazaar.com  zamieszkał tildowy ślimak Lena. Lena nie tylko dlatego, że to najczęściej nadawane imię żeńskie w ostatnim roku, do tego moje ulubione. Ślimur jest w całości wykonany z lnu, który na "domku" drukowany jest w białe kwiaty. Do tego odrobina bawełnianej koronki, sznureczek, guziczek i już chce się mieć Lenę w domu. Zapraszam po niego tutaj: http://www.decobazaar.com/produkt-slimak-lena-3994111.html .


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Winter delights

Czy będąc zmarźluchem można lubić zimę? Czasem - tak :) zwłaszcza tę piękną śnieżną, białą, cichą. Zimę spędzaną w świetle i cieple kominka, z filiżanką (lub wielgachnym kubkiem) smakowej herbaty (lub jeszcze lepiej kawy). Z drutami w ręku i projektem ciepłego sweterka w głowie. W lesie, z nartami na nogach. W kuchni, piekąc jabłka. No i mamy temat na dziś:) Pieczone jabłka są idealnym deserem na zimowe wieczory, zwłaszcza, gdy zagorzała frutarianka musi ograniczyć się do jabłek i bananów. Pieczone jabłka to specjalność mojego taty. Ile kucharzy, tyle jabłkowych preferencji - naszą specjalnością są te faszerowane konfiturą wiśniową. I nie wiadomo co bardziej poprawia nastrój, słodycz czy piekarnik rozgrzany do czerwoności (blokowy odpowiednik kominka:D). Smacznego!





sobota, 11 stycznia 2014

Czwartek wieczorem

Zdecydowanie za późno, troszkę nie na temat. Siedząc sobie w living roomie na przemian bujam Małego Chłopca i dopisuję ciepłe słowa. Słowa są zupełnie cieplutkie, jak świeże bułeczki, zdjęcia nie do końca. Trochę zajęło mi obfotografowanie domu wystrojonego na święta - dokładnie tyle, ile trzeba, by niegdyś świeża, pachnąca lasem jedlina zaczęła przypominać podobrusowe sianko:) Nic dziwnego jednak, że taka u mnie obsuwa, jak ciągle znajduję sobie coś do zrobienia - coś, co nie może czekać ani minuty dłużej. Wystarczy łypnąć okiem na prawo, a na stole kłębi się sterta do prasowania. Wspomnieć sobie wczoraj - spotkanie ze znajomymi i nieustanny pośpiech, żeby zdążyć z eskalopkami na ich przybycie. Dobrze sobie usiąść i popatrzeć na nią:






Tymczasem z czwartku zrobił się piątek i na dodatek się kończy już. Chociaż postanowiłam, że dziś to już wygeneruję tego nieszczęsnego posta, bo z każdym dniem zdjęcia bardziej się dewaluują.
Lubię sobie wystroić.





Do moich ulubionych należy wieniec z jodły zawieszony nad stołem, z którego "kapią" wintydżowe bombki, do których mam ewidentną słabość:D Na cześć wianka kazałam sobie w świeżo wyremontowanym suficie zainstalować HAK, który jest hakiem całorocznym...cóż, coś za coś. Cały rok maskuję tego haka jakimś duperelem zwisającym, żeby tylko sobie w grudniu ukręcić wianka o!






Tym bombkom wyznaję miłość co rano:D cała kolekcja żołędzi, zebrana w 2 lata całkiem przypadkowo, jak to z TK Maxxem bywa - nigdy nie wiadomo na co się trafi. I tak już od października jęczę i dręczę o wycieczki do Tejkeja, by w pocie czoła (!) przegrzebywać świąteczne zasoby.



A tu zupełnie przypadkowo wyglądający wianek na drzwi wejściowe. Miał być zupełnie inny, w sumie nie widziałam jaki. Hot glue gun jest dla mnie wyjątkową inspiracją haha:D




I chociaż nie przepadam za czerwonym, który w blogowym świecie utożsamiany jest z grudniowymi świętami, to kocham muchomorki:D Dlatego też jedna mała choineczka w tym roku zrobiła się czerwona. Oczywiście duże muchomorki to tegoroczny Tejkejowy łup:D




Najwięcej rozwesela mnie fakt, że już 2 osoby nie mogły uwierzyć, że choinka jest prawdziwa (w sensie żywa:P) i aż musiały sobie podotykać :D A co w tym dziwnego, że mam awersje do plastikowych ozdób w tym choinek w dziwnych odcieniach zieleni?

Post świąteczny uważam za zakończony (sobota po południu :D), teraz przenoszę się na jasną stronę roku :D


wtorek, 7 stycznia 2014

Nowy początek 2014

Witajcie posiadacze internetów, stałych łącz, nowoczesnych internetów lte i właściciele modemów ze skansenu!Witaj blogowy świecie! Oto dziś wypływam na pełne morze (o mój Boże - 2 razy napisałam morze przez żet z kropką, już naprawdę odebrało mi rozum z ekscytacji). W ramach postanowienia noworocznego z zeszłego roku założyłam swojego ukochanego, ale jakże zaniedbanego bloga. W ramach zapdejtowanego postanowienia noworocznego w 2014 zakładam bloga w blogowym centrum wszechświata. Niech moc będzie z tym blogiem:)