wtorek, 24 czerwca 2014

O tym, jak coś zrobiłam i nie pożałowałam

Najlepszym sposobem, żeby zacząć się wyrabiać, jest po prostu zacząć coś robić. To mój sposób na tajm menydżment i choć często o tym zapominam i daję się zakopać pod stertą rzeczy do zrobienia, to czasem mi się udaje. A wtedy czuję się taka zorganizowana i ZASKOCZONA. Łał, to było takie proste i zajęło mi 5 minut...Tak było z elderflower cordialem, zwanym po naszymu syropem z kwiatów czarnego bzu. Od kilku lat miałam zamiar go zrobić i spróbować jego smaku, takiego wybitnego podobno. I tak czas leciał, a ja mówiłam, że w tym roku to już na pewno muszę zrobić syrop. No i w TYM roku to już tak bardzo musiałam go zrobić, że wysłałam Endiego w krzaki, żeby mi z 20 baldachów skołował i wrócił chłopina zwycięsko. I w ogólnym braku czasu znalazłam chwilę, żeby ten kordial wreszcie nastawić. Korzystałam z tego przepisu, trochę go zmieniłam jak zwykle, bo miałam tylko 1 cytrynę i nieco więcej kwiecia. Dawno nic nowego tak mi nie zasmakowało. Jeśli nie znacie smaku tego syropu, to po prostu wyobraźcie sobie zapach pyłku kwiatowego:D Nom nom:D Na dowód natychmiastowej miłości, jaką zapałałam do tej mikstury, powiem tylko, że za kilka dni poszliśmy już razem z Endim w krzaki, żeby zrobić drugą turę, bo nam jednej było mało!










Na ostatnim zdjęciu w roli głównej wystąpił garnuszek wypatrzony na targu staroci w Bytomiu:D Wypatrzyć go było trudno w gęstym papierosowym dymie, który niczym smog spowił cały teren. Ach, mieć worek pieniędzy...przynajmniej ze dwa drewniane konie na biegunach i jedne sanie przyjechałyby z nami do domu:D

Pozdrawiam zapachowo, następna kordialowa aktywacja za rok:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz