czwartek, 9 października 2014

Moja nowa przyjaciółka:)

Bardzo szybko stała mi się wyjątkowo bliska...Spoglądając na nią wieczorem, cieszę się, że obudzę się rano i znów się zobaczymy. Zerkam na nią w ciągu dnia i zastanawiam się, czy aby nie za dużo spotkań, bo te do najzdrowszych nie należą. Wydaje ciepło i zapach, który ma magiczną moc przeganiania złych myśli i stresu. Każde spotkanie zbyt krótkie, każda chwila z nią na wagę złota. Poznajcie moją nową przyjaciółkę:



Nigdy nie byłam zwolenniczką kawiarek, po pierwsze dlatego, że nie miałam bladego pojęcia o ich działaniu i wspaniałości, a po drugie, bo...kawiarki są po prostu paskudne! Na próżno Endi przebąkiwał, że powinniśmy sobie sprawić taką. Aluminiowe wielokątne kubki z widocznymi spawami nie mają racji bytu w mojej kuchni!

Pewnego razu poszłam na obchód sklepów z Bąkiem i, ku mojemu zdziwieniu, natrafiłam w Empiku na przecenioną kawiarkę w kolorze mięty. Podekscytowałam się, bo taka ładna i pasowałaby do kuchni, wyszłam ze sklepu i zapomniałam o sprawie. Za parę dni wspominam małżonowi, że mieli fajne kolorowe kawiarki za jakieś 35 zeta...No właśnie. Mieli. Udaliśmy się pędem do sklepu (czemu wcześniej nie powiedziałaś?), a tam miętowej kawiarki brak. Tylko taka malutka. Na jedną kawę. Szkoda. I nagle z zakamarka wydzieram dużą różową...no miłość od pierwszego wejrzenia po prostu! I od tej pory celebrowanie codzienności stało się dużo łatwiejsze:) Nastawienie takiego dzbanka to rytuał sam w sobie. Nalewanie wody, zasypywanie kawy, podgrzewanie i oczekiwanie na końcowy bulgot. Cudowne! Dziękuję ci, kawiarko, że czekałaś na mnie na tej sklepowej półce i że nikt przede mną ciebie nie chciał!:D

Kawa jest właściwie jedynym napojem, bez którego nie mogę (i nie chcę) żyć. Przerwa w stosowaniu, spowodowana pojawieniem się na świecie Leonardzia, odbiła się negatywnie na moim zdrowiu psychicznym;) Co za radość móc powrócić do dawnych przyzwyczajeń. Wypełnić dom zapachem świeżo zaparzonej kawy, usiąść w kącie i zachwycać się każdą kroplą. Zawsze mi jej za mało, zawsze za szybko się kończy!

A jak to jest u Was? Czasochłonne rytuały czy kawa rozpuszczalna zalana wodą w pośpiechu? Z ekspresu czy z gruncikiem? W samotności czy w towarzystwie?















Ranek zapowiada się obiecująco, bo kawowa przyjemność dopiero przede mną:) I Wam życzę takiej i pięknego piątku! Do następnego!

2 komentarze:

  1. Piękność :)) ja mam tak samo, jak patrze na swoje kubki - nie mogę się doczekać rana, żeby napić się z nich kawy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne zdjęcia i to na dodatek w moim ulubionym różowym kolorze.

    OdpowiedzUsuń