sobota, 13 czerwca 2015

O czarnym bzie

Niesławą jakąś otoczony. Odkąd pamiętam, krzaki czarnego bzu nie miały poważania w mojej rodzinie. Chwasty, co śmierdzą czerwcowymi wieczorami;) A mnie, małą dziewczynkę, fascynowały małe czarne błyszczące koraliki:D. A dużą dziewczynkę fascynuje upajająca woń i równie aromatyczny syrop, którym podkręcamy herbatę przez pozostałą część roku. W kwestii smaków pan małżon jest raczej konserwatystą i moje wynalazki rzadko spotykają się z prawdziwym entuzjazmem. Jednak syrop, którego spróbowaliśmy zeszłego lata, rozkochał nas w sobie na zabój. Przepis zawsze od specjalistów od elderflower cordialu. Dodam tylko, że syrop jest genialnym dodatkiem do herbaty, ale też smakuje wybitnie rozcieńczony wodą:)





Pięknego łikendu Wam życzę, takiego o zapachu i smaku bzu:)
A.

2 komentarze:

  1. O, tak, tak :-))) Uwielbiam! Kocham to zielsko miłością ogromną, zapach wyczuję z odległości kilometra, i wtedy przypominam sobie wszystkie lata dzieciństwa spędzone na głuchej wsi. I marzę sobie o tym, by zamknąć te wspomnienia w pięknych butelkach, i to już są nie tylko marzenia, ale i plany, tylko zielsko znaleźć muszę :-) Masz jakieś w miarę eko miejscówki na Śląsku? :-)) Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ostatnio nawet odkryliśmy całkiem odosobnione miejscówki w wiosce co się zwie Wojska i właściwie leży pomiędzy TG a Gliwicami:) Sama byłam zaskoczona rozległością terenów uprawnych w tych rejonach, bo wsie, które przez które zazwyczaj przejeżdżamy są raczej sypialniami dużych miast i z rolą nie mają nic wspólnego;) Widoki jakby nie ze Śląska;)

      Usuń