sobota, 31 października 2015

Sobota

Taki poranny kadr dla Was złapałam. Za oknem mglisto, w domu bardzo slow, nawet Leonardziu pobił rekord snu. Rozjaśniam październikowy mrok i w sumie cieszę się na nadchodzące dni. Lubię bardzo zapach wosku i łuny rozświetlające niebo wieczorową porą.










Udanej soboty Wam życzę, rozświetlonej i cichej:)

A.





piątek, 30 października 2015

Kto lubi cebulę?

No kto? Ja nienawidzę. Wyczuję wszędzie, a jak już wywęszę to odruch wymiotny gwarantowany;) Są jednak pewne wyjątki. Obok tych nie przejdę obojętnie, gdy leżą sobie takie błyszczące i grubiutkie w supermarketach, wyszukuję ulubione lub rzadkie, zawsze utopię w nich więcej kasy, niż bym chciała i mogła;) Po mamusi mam tę słabość. Mama moja mawia, że skoro nie pali papierosów, może sobie "od czasu do czasu" pozwolić na cebulowe szaleństwo. Prawda jednak jest taka, że bardziej by się jej opłacało palić po 2 paczki dziennie, niż od czasu do czasu robić zakupy z takim rozmachem;)

A ponieważ ja też nie palę, to regularnie pozwalam sobie kontynuować rodzinną tradycję:D

W tym roku postawiłam na szachowniczki i blue bellsy, tulipany i hiacynty to oczywista oczywistość, do tego jakieś dziwactwa na próbę. Pewnego sobotniego popołudnia zakasałam rękawy i ruszyłam w tany. Efekt jest taki, że nie wiem, jaki, bo zdążyłam już zapomnieć co i gdzie wsadziłam. Wiosna będzie moja:) Nie mogę się doczekać!






Czy jest tu jeszcze ktoś, kto tak jak ja nie może się oprzeć cebulowemu szaleństwu?

Pozdrawiam,
A.

czwartek, 29 października 2015

W stronę światła

Łapię światło cały rok. Żyję napędzana energią słoneczną. Zapamiętuję doświetlone obrazy, chłonę mieniące się płomieniami jesienne liście. Za chwilę ciemna strona roku przejmie kontrolę nad moim życiem. I choć od dawna już się we mnie czai i przygnębia, to jeszcze czasem udaje mi się stanąć w blasku. Na przykład wtedy. Nieważne, że zimno. Wszystko jasne.




Taka mi urosła dynia olbrzymia (że jej nie potrafię podnieść!). Z zachwytem obserwowałam, jak sobie pęcznieje. A potem druga:) A teraz zupy dyniowe i najlepsze muffinki świata się produkują i znikają jedna za drugą.









To moje ulubione zdjęcie zrobione tego dnia. Uwielbiałam ten widok zanim jeszcze udało mi się go schwytać. A teraz mam na zawsze, Wy też macie:)

Posyłam płomienny uśmiech:) Do zobaczenia!
A.


czwartek, 8 października 2015

Jak kombek, to tylko wielki!

Cześć i czołem wierni Czytelnicy!
Wiem, że tam jesteście:) Statystyki mi powiedziały w tajemnicy. Dziękuję Agnieszko z Happy Place za nieustanne motywowanie mnie do pisania, bardzo tego potrzebuję:)

Ponieważ natchnienie przyszło nagle, pomiędzy sprawdzaniem wypowiedzi pisemnej na poziomie rozszerzonym a trzynastoma wspaniałymi mailami do "kolegi z Anglii", tekstu dziś nie będzie wiele.

Powiem Wam, co u nas słychać. W zeszłą sobotę zdobyliśmy razem, tak po małżeńsku, nowe doświadczenie. Zamieniliśmy się na kilka godzin w przedstawicieli handlowych i ekspedientów. Pracowaliśmy dla pewnej garażowej firmy. Panie i Panowie, pracownia endiego ośmieliła się wystąpić na targach prawie w Warszawie, a dokładnie tu.

Dopisała nam pogoda, choć słońce uciekło za krzaki;) Dopisało też towarzystwo, ale przede wszystkim dopisał nam humor. Uwielbienie dla naszych dzieł można krótko podsumować jednym słowem: wyjątkowe. Powiało wiatrem w żagle:) Od razu bardziej mi się zachciało krytykować szalone pomysły Endiego:)

Zapraszam do obejrzenia fotorelacji.
P.S. Dawno nie wypiłam tyle kawy i dawno mi się nie zdarzyło, żeby zapomnieć torby z 9 kanapkami w trasę. To wydarzenie pod wieloma względami będzie niezapomniane;)









Miło mi było Was znowu gościć. Musimy jednak kończyć to spotkanie, bo 13 maili nadal czeka na moją recenzję;)

Pozdrawiam,
A.