wtorek, 23 lutego 2016

Coś za mną chodzi

i nie jest to Bąku. Kiedy w okolicach walentynek w sklepie pojawiają się plastikowe truskawki (swoją drogą pyszne!), moje myśli automatycznie wędrują do letnich miesięcy, a ciało konsumenta kieruje się do zamrażary sklepowej, w której skarby lata trwają w niezmienionej formie lodowych kulek. 

Po przeprocesowaniu zmarzliny urządzeniem AGD otrzymujemy namiastkę lata w lutym. Nic odkrywczego, a jednak chciałabym o tym pamiętać na co dzień.

Ferie w tym roku są jakieś łaskawsze, dopiero sobie przypominam, co to znaczy się nie śpieszyć, zjeść śniadanie z godnością i powoli sączyć kawę. Dziś dzielę się z Wami truskawkowym smoothie, następnym razem będzie o kraftoholizmie:D








Pozdrawiam z mojej kryjówki - najlepszego miejsca pod słońcem:)
A.

wtorek, 16 lutego 2016

Zupa z hiacyntów

Tym razem nie będzie o jedzeniu. Będzie za to coś cudownego:) Mam słabość do wielu rzeczy, szczególnie zaś do hiacyntów, takich dopiero co wybijających się, z ostrymi czubeczkami gotowymi przebić zamarzniętą ziemię:) Oprócz tego słabość nad słabościami ogarnia mnie na widok staroci, najbardziej to takich, z którymi nie wiadomo co zrobić. Zardzewiały garnek przywiozłam z bytomskiego targu staroci kilka miesięcy temu. Od tego czasu stał na parapecie i czekał na swój czas. Ani garnek ani hiacynty nie spodziewały się, że ich z sobą poznam:)





Uwielbiam!

Do następnego:)
A.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Co się robi w lutym?

W lutym można powrócić. Można się też zgubić. Można coś świętować, zmęczyć się lub wypocząć. Można się zakochać, ale nie trzeba i niekoniecznie akurat 14 lutego. Można coś zrobić i się ucieszyć. Można się zestresować tak, że aż mdli. Można się wzruszyć. Podekscytować. Znudzić też. Zasnąć na siedząco. Obudzić się. Zakochać, było? Wybaczyć i zrozumieć. Nadal nie rozumieć. Można się śpieszyć. Można uznać, że to już. Można tęsknić. Można nie wiedzieć. Można odetchnąć. Generalnie wszystko można to, co się zwykle robi. Tylko że to ma wszystko wymiar lutowy, wczesnowiosenny.

Na powitanie po tak długiej nieobecności przygotowałam dla Was coś specjalnego. Moje cziskejki ulubione w wydaniu sycylijskim. Na spodzie ciasteczka zapieczone z masłem, masa serowo-śmietankowa, a na niej krem z pistacji - delizioso! A dla upiększenia sytuacji, kradziona z Pracowni Endiego patera na nóżkach.

Są tu dlatego, że w lutym można mieć czas. Można się obudzić i żyć. Można usłyszeć ptaki o poranku. I można chcieć. I się chce!



 










W lutym można też kogoś pozdrowić, co właśnie czynię:)
A.