poniedziałek, 16 stycznia 2017

Koktajl na winie

Kiedy tylko data w kalendarzu się zmienia, sklepy zamieniają ciśnięcie świąteczno-sylwestrowych opychaczy i bomb kalorycznych na maty do jogi i urządzenia do fitnessu dziwnych w formie i zastosowaniu. Taka kolej rzeczy. Najpierw bezpardonowe wcinanie wypieków babuni, szyneczek dziadka, majonezu z polskiej wsi w skąpym towarzystwie rozgotowanych marchewek, a potem pot, ból i łzy. W końcu trzeba jakoś wspomóc noworoczne postanowienie i zrzucić jakieś 0,5 kg zanim nam się znudzi cała zabawa i nastanie luty, który z dotrzymywaniem postanowień nie ma nic wspólnego.

Ale zaraz zaraz. Czy zakup fitness bluzki, różowych sprężyn i ciężarków wystarczy, żeby zaspokoić naturalną potrzebę zmiany na lepsze w naszym życiu? Jeśli jesteśmy tym, co jemy, to nie. Trzeba jeszcze dolać odpowiedniego paliwa. Na tym najlepiej zna się dietetyk. Zna się też internet. Pamiętajcie, żeby nie łączyć wszystkiego, co znajdziecie w lodówce, bo np. taki pomidor i ogórek to śmiertelni wrogowie, szkoda, że tak świetnie prezentują się w sałatce. Sery są fajne, ale nie tłuste i nie light. A może właśnie tłuste i light? Na wszystko najlepsza jest woda, ale nie taka, jaką akurat macie. Woda z cytryną to jest hit. Ale tylko jeśli macie dwa razy grubsze szkliwo niż przeciętni ludzie.

Zwariować można. Do każdej złotej rady 2 anty-rady. Mam na to sposób. Kiedy organizm woła o witaminy w postaci nietabletkowej, przygotowuję koktajl na winie. Co się nawinie, to wrzucam do dzbanka, miksuję, sprawdzam smak, modyfikuję, improwizuję i wiem, że nie ma w nim nic oprócz zieleniny i owoców. Taki na przykład seler naciowy, gruszki, jabłka i kiwi. Banan, żeby było słodsze. Chia, żeby było zdrowsze. Słomka, żeby było ładniejsze i zielona szklanka, żeby było zielone, bo nie zawsze jest;)

Szklanka mikstury i człowiek ma poczucie, że robi dla siebie coś dobrego. Szkoda, że potem wciąga jeszcze czekoladkę i ciasteczko, bo zostały po świętach, a takie skarby zmarnować się nie mogą:)










Zachęcam do własnych eksperymentów. Nie zawsze miszung wyjdzie wspaniale, ale jak się pije duszkiem, to jest do zniesienia;)

Kłaniam się,
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz